Fantasmagieria - Podcast 173 - “Gra jak darmowy obiad”
Jak zwykle długo myślałem nad wpisem do nowego odcinka i doszedłem do wniosku, że nic nie zastąpi swojskiego wyłożenia kawy na ławę. Tak więc w najnowszym:
Po pierwsze. Nadrabiamy zaległości, czyli pogadamy o Duke Nukem Forever. Banały w stylu jak to czekaliśmy na tę grę 14 lat postaramy ograniczyć do minimum i bez ogródek powiemy co myślimy o najnowszej produkcji sygnowanej logiem Gearbox Software.
Po drugie. Nie omieszkamy wspomnieć o przekształceniu Team Fortress 2 w grę darmową oraz podzielimy się wrażeniami z zabawy w Alliance of Valiant Arms, koreańską strzelankę, również gratis do ściągnięcia np. na Steamie.
Po trzecie. Zarekomendujemy grę wyznaczającą najlepsze standardy w kwestii oprawy graficznej - The Nightjar na iOS oraz pogawędzimy jeszcze o Mortal Kombat.
Po czwarte. Reaktywowaliśmy kącik kulturalny. Na początek dwie książki: “Udław się” Chucka Palahniuka, autora między innymi “Podziemnego kręgu” [ang. Fight Club], oraz “Uwikłanie” Zygmunta Miłoszewskiego, której autor znany jest z felietonów poświęconych elektronicznej rozrywce.
Na koniec dyskusja o tym co komu wypada i dlaczego skromność jest cnotą.
Zapraszamy do słuchania i komentowania!

Niedawno w mediach branżowych rozgorzała debata na temat wymowy angielskich nazw gier, zapoczątkowana przez Krzysztofa „Lordareona” Gonciarza, który na co dzień pracuje w rozmaitych serwisach należących do firmy Gry-Online S.A. Całość spotkała się z dużym odzewem czytelników, tyle że same reakcje były bardzo mieszane. Ja również mam mieszane odczucia i postaram się to uzasadnić.
Wbrew oczekiwaniom i sezonowym trendom, nie zajmujemy się edukacją, bo skoro zaczęło się kalendarzowe lato i wakacje ruszają pełną parą, to komu w głowie takie rzeczy.
Po, z grubsza, trzy tygodniowej przerwie wracamy do nagrywania i od razu dajemy z grubej rury. Ponad dwugodzina extravaganza. Na tapetę wzięliśmy zakończone kilka dni temu, odbywające się w Mieście Aniołów, targi E3 (Electronic Entertainment Expo) - święto graczy. Tam się bąków nie zbija, tam się haruje stojąc w kolejkach, które zawstydziłyby te peerelowskie. To wszystko po to, aby zobaczyć, zagrać w najnowsze, czasami dopiero co zapowiedziane gry, a jak i szczęście dopisze, uścisnąć dłoń legendą branży.











No to mamy kolejne targi elektronicznej rozrywki za sobą. Electronic Entertainment Expo 2011 nie zaskoczyły jak poprzednimi latami. Skoro mówi się o zmierzchu obecnej generacji konsol, to włodarze naszego wolnego czasu powinni się bardziej postarać. Zaskoczeń nie było wiele, bo teraz już nic się nie uchowa i kolejne firmy gubią dane jakby ich serwery przypominały durszlaki do odcedzania makaronu, a nie kasy pancerne, gdzie przechowuje się ważne dane.
Nie idziemy z duchem czasu, to raczej czas zatacza koło i wraca do korzeni.